Nazywają się dziennikarzami. Ustawę legalizującą zabijanie ludzi przedstawiają jako „ratunkową”

Nazywają się dziennikarzami. Ustawę legalizującą zabijanie ludzi przedstawiają jako „ratunkową”

oko press dziennikarstwo czy manipulacja

 

Przestrzegamy przed oszustami. Autorzy serwisu oko.press zwodniczo nazywają się dziennikarzami i zbierają datki na swój portal, który przedstawiają jako „niezależne dziennikarstwo”. Okazuje się jednak, że ogromna większość materiałów tam zamieszczonych zawiera kłamstwa i manipulacje. Na przykładzie jednego z nich obnażamy ich działania.

 

W serwisie oko.press dnia 25 lutego 2021 r. ukazał się artykuł pt. „Aborcja w Sejmie po raz pierwszy po wyroku TK. Ustawa ratunkowa odesłana przez PiS do zamrażarki”. Jego autorka – Dominika Sitnicka – to ta sama osoba, która podpisuje się pod tekstami publikowanymi m.in. w „Codzienniku Feministycznym”, neokomunistycznej „Krytyce Politycznej” i skrajnie antykościelnym „Dwutygodniku”.

 

Autorka „niezależna” promująca neomarksizm i satanizm

Sitnicka w mediach społecznościowych wielokrotnie relacjonowała swój aktywny udział w nielegalnych protestach zwolenników aborcji po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., opowiadając się jednoznacznie po stronie lobby proaborcyjnego. Nie ukrywała także, że brała udział w organizowanej przez lobby LGBT Paradzie Równości oraz promowała na własnej stronie facebookowej prowadzoną przez tychże fundację Kampania Przeciw Homofobii. Nie wahała się także używać jako profilowego zdjęcia w tle… rysunku z treścią satanistyczną.

 

Zatem już na starcie dowiadujemy się o skrajnie lewicowych poglądach autorki, klasyfikujących ją bardziej do grona ideologów neomarksizmu niż dziennikarzy. Warto jednak przyjrzeć się wspomnianemu wyżej artykułowi, by ujawnić określone mechanizmy stosowane przez „dziennikarzy” z ramienia oko.press.

 

wpis dominiki sitnickiej facebook

 

Po pierwsze, cała konstrukcja wspomnianego tekstu oparta jest o formę znaczeniową nadaną przez emocjonalnie nacechowane terminy, których powtarzalność i zagęszczenie w tekście przyprawia o wymioty. Wszak poselski projekt ustawy, złożony przez Klub Lewicy, Dominika Sitnicka nazywa „ustawą ratunkową”. W tym niedługim artykule używa tego określenia 5 razy. Robi to celowo, aby z pomocą kolejnych manipulacji wprowadzić czytelnika w przekonanie, że ktoś spieszy tutaj komuś z ratunkiem, że ten akt ma kogoś ratować w domyślnie kryzysowej sytuacji.

 

Kulisy manipulacji – tak kłamie się o projektach ustaw

Co więc zawiera ten projekt? Zdaniem „dziennikarki” Sitnickiej, ma on „chronić lekarzy oraz osoby bliskie pomagające kobiecie przed karnymi skutkami wyroku TK”. I tu momentalnie wpadamy w osłupienie. W rzeczywistości bowiem projekt ustawy zawiera przepisy nowelizujące Kodeks karny w sposób taki, że prawie niemożliwe będzie egzekwowanie zapisów obowiązującej Konstytucji RP oraz Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Mowa bowiem o sytuacji, w której ktoś wykonuje aborcję lub współuczestniczy w jej wykonaniu. Skutkiem takich działań jest śmierć człowieka i choćby z tego względu jest to zakazane Konstytucją i ustawą.

 

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., na którego „karne skutki” powołuje się autorka, dotyczy jedynie wąskiego kręgu przypadków, gdy aborcja dotyczy dzieci nieuleczalnie chorych bądź takich, co do których wysunięto samo tylko przypuszczenie (opinię lekarską, opis badania prenatalnego itp.). że mogą po urodzeniu być chore. Tymczasem, projekt ustawy zdejmuje karalność z każdego czynu zabójstwa dziecka – byle tylko był on wykonany do 12. tygodnia ciąży.

 

„Dziennikarka” oko.press (a może raczej funkcjonariuszka) nazywa tym samym „ustawą ratunkową” akt, który pozwala na bezkarne zabijanie zdrowych, normalnie rozwijających się dzieci do 12. tygodnia ciąży. Jeśli bowiem uznajemy coś za zakazane na mocy jednej ustawy, a jednocześnie przepisem drugiej ustawy wprowadzamy, iż „nie popełnia przestępstwa, kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę (czyli zabija dziecko – przyp. red.), jeżeli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni”, to wprowadzamy faktyczną legalizację aborcji kuchennymi drzwiami – od strony Kodeksu karnego.

 

Dalej wspomniany artykuł przytacza dwie wypowiedzi poseł z klubu Lewicy Magdaleny Biejat, które oczywiście wprowadzają kolejne manipulacje, choćby definiując aborcję jako pomoc lekarza kobiecie oraz identyfikujące kompletnie błędnie, że lekarz, który nie wykona aborcji zachowa się „wbrew etyce”. Cóż, do wypowiedzi odwracających o 180 stopni pojęcia i tym samym nazywających zbrodnię prawem, a wolność opresją ze strony polityków moglibyśmy przywyknąć. Jednakże te diabelskie manipulacje autoryzuje funkcjonariuszka określająca się mianem „dziennikarki”, przytaczając je w tekście jako jedyną poselską opinię w sprawie opisywanego projektu.

 

Lekarze znikąd i spreparowany list poparcia?

Przechodzimy do kolejnych akapitów, a tam znajdujemy zabiegi, które porażają skalą socjotechniki. Dominika Sitnicka stosuje manipulację, przed którą przestrzega się na pierwszym roku dziennikarstwa, gdyż stanowi ona właśnie jawne złamanie jego podstawowych zasad. Pisze ona, iż „jeszcze w tym tygodniu lekarze wystosowali do posłów i posłanek list otwarty z apelem o dopuszczenie pod obrady projektu Lewicy”. Może ktoś z Czytelników zapytać w myśli: jacy lekarze? W czyim imieniu piszący? Odpowiedzi na te pytania od pani Sitnickiej nie uzyskujemy, bowiem nie linkuje ona do jakiejkolwiek strony z tymże listem, ani też nie przytacza jego tytułu lub choćby jednego nazwiska podpisanego pod rzekomym apelem.

 

Pozostajemy zatem z domysłami, niedomówieniami i brakiem elementarnego odwołania do źródeł. W ten sposób manipuluje się znakomitą większością odbiorców, którzy artykuły na portalach internetowych czytają pobieżnie i nie weryfikują ich prawdziwości. W świadomości odbiorcy powstaje przekonanie, że „ratunkowy” projekt ustawy, którego Sejm nie chce rozpatrywać, a przecież jest ku temu nagła potrzeba, zyskał poparcie polskich lekarzy. Być może zyskał je tylko w komputerze autorki, ale tego już odbiorca nie sprawdzi. Jeśli to nie jest szczytem manipulacji, to doprawdy nie wiemy, co mogłoby nim być.

 

Najgorsze w historii artykułu o proaborcyjnej „ustawie ratunkowej” jest to, że takich przykładów socjotechnicznego prania mózgów oraz podobnych autorów uważających się za dziennikarzy są w Polsce setki, jeśli nie tysiące. Przypisywanie sobie miana organizacji obywatelskich, niezależnych mediów i ośrodków kontroli społecznej stało się specjalnością ideologów skrajnej lewicy i lobbystów, którzy faktycznie działają na rzecz interesów przemysłu aborcyjnego, czy też ideologicznej międzynarodówki LGBT.

 

Źródła:

oko.press, sejm.gov.pl, ordoiuris.pl, stowarzyszenie piotra skargi, rp.pl