4. rocznica katastrofy smoleńskiej

4. rocznica katastrofy smoleńskiej

To już 4. rocznica tragedii smoleńskiej. Cztery długie lata ciężkiej walki o prawdę i chwała tym wszystkim, którzy nie bacząc na niebezpieczeństwo, czy utratę pracy, podejmują się rozwikłania tej sprawy. Dziś, jak co roku, na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, przed Pałacem Namiestnikowskim, śpiewał niezmordowany Jan Pietrzak, który na zakończenie swojego występu, tradycyjnie już, wykonał „Żeby Polska była Polską”. I znów mokre oczy, jeszcze pełne nadziei i las rąk uniesionych w górę z palcami ułożonymi w znak zwycięstwa. Setki flag narodowych i transparentów, krótkie ale dosadne hasła, mówiące często więcej aniżeli tysiąc słów. I jak co roku pochód 96 fotografii przygotowany przez „Solidarni 2010”, wzbudził emocje i podziw.

Zbigniew Skowroński

Pogoda w kratkę, słońce i deszcz, trochę chłodno. Redaktor naczelny „Gazety Polskiej” ogłosił, że dziś tzw. nieznani sprawcy włamali się do ich księgarni i zniszczyli co się dało a szczególnie pamiątkową flagę ukraińską z podpisami z Majdanu. Byli też obrońcy krzyża, warta honorowa i krzyż zbudowany ze zniczy z niezliczoną ilością tulipanów a wszystko to ogrodzone barierkami. Ta władza bardzo je lubi, stosuje je od samego początku, przy różnych okazjach a szczególnie, kiedy naród domaga się swych praw, zagwarantowanych w Konstytucji.

Te cztery lata, które minęły od tragedii to trudny czas, ale coraz wyraziściej widać kłamstwo tych wszystkich uwikłanych, coraz trudniej im odpierać zarzuty. Unikają konfrontacji, nie rozmawiają z opozycją w świetle kamer, boją się, coraz mniej mają argumentów. No bo skąd je wziąć, skoro sypie się jak domek z kart, ich wersja wydarzeń. Nie mówią już o brzozie a generał Błasik był trzeźwy i nie było go w kabinie pilotów, nikt też nie kazał lądować za wszelką cenę a przed wylotem nie było kłótni między pilotem a generałem… Jeszcze trochę a zamkną się w swoich pałacach powyjmują klamki i skuleni będą czekać na swój koniec.

Patrząc na sytuację geopolityczną Europy na przestrzeni ostatniej dekady, zauważyć można dziwne zbiegi okoliczności. Jakby to wszystko co działo się i dzieje, było dokładnie wyreżyserowane przez kogoś, kto ma władzę nad tą częścią świata, czy też używa szantażu. A wszystko zaczęło się w 2005 roku, gdy PiS wygrał wybory parlamentarne a potem prezydenckie. Od tamtej pory diabeł zaczął pisać scenariusz a po Gruzji zapadła decyzja o jego realizacji.

Prosta sprawa, wystarczy zastanowić się, kto odniósł najwięcej korzyści ze śmierci Lecha Kaczyńskiego… i mamy pozamiatane. No cóż, chociaż to takie oczywiste, ciężko zmienić sytuację, bo rząd i prezydent mają za sobą większość „elyt” i media. Mogą jeszcze bezczelnie kłamać a jak się coś wyda to milczą i nic z tego nie wynika. Oni wszyscy jadą na tym samym wózku, platformie pełnej zła, kłamstwa i nienawiści. I nie ma dla nich odwrotu, są dokładnie w środku między młotem a kowadłem.

Usłyszałem dziś na Krakowskim Przedmieściu takie oto przykre sformułowanie, że prawdy o katastrofie z 10 kwietnia nie dowiemy się nigdy. To zbyt poważna sprawa i międzynarodowa, żeby mogła być ujawniona. Ogarnął mnie lęk, że rzeczywiście tak może być. I co wtedy? Znów przetrzebiona narodowa elita, kolejny raz w naszej najnowszej historii giną aktywni, patriotycznie nastawieni Polacy, że Polsce nie jest dane odrodzić się i być zamożnym i wielkim państwem w samym środku Europy?

Jarosław Kaczyński w swym przemówieniu dosadnie wyraził się o kłamstwie, hańbie. Stwierdził m.in.: „Lech Kaczyński, mój śp. brat, prezydent RP nie wygłosił przemówienia w Katyniu, ale je przygotował i tam były słowa o kłamstwie i prawdzie. Mówił, czy miał mówić, że na kłamstwie nie da się zbudować żadnych trwałych relacji, że kłamstwo dzieli ludzi i narody, że przynosi nienawiść i złość. Że potrzeba nam prawdy, ale potrzeba nam pamięci szerokorozumianej pamięci historycznej, która jest najważniejszą częścią narodowej świadomości, ale także tej pamięci konkretnej o wydarzeniach, w tym pamięci o tragedii smoleńskiej. Musimy tę pamięć zachować o wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce przed katastrofą, w trakcie katastrofy i po katastrofie. I choć mówię to z bólem, musimy też pamiętać hańbę. Hańbę przemysłu pogardy, hańbę knowań przeciwko własnemu prezydentowi, hańbę porzucenia Polaków, tych, którzy polegli. Porzucenia te doprowadziły do tego, że znieważane i zbeszczeszczane były nawet ich ciała, hańbę polegającą na oddaniu w gruncie rzeczy wszystkiego co ważne w dochodzeniu do prawdy obcemu państwu i wreszcie tę hańbę oszukiwania Polaków…”

Za półtora miesiąca rozpocznie się w Polsce maraton wyborczy i kolejne szanse na zatrzymanie procesu gnicia państwa. Będzie to wielki dla nas egzamin, którego oblanie może mieć tragiczne konsekwencje na długie lata a może i dekady. Będzie to plebiscyt, czy wybieramy dobro czy zło, czy prawdę, czy życie w kłamstwie i pogardzie. Niech nikt nie mówi, że pozostanie w domu to też głosowanie – to oddanie Polski obcym, bez walki. To zdrada.

 

Źródło: kworum.com.pl