Rząd kończy prace nad ratyfikacją konwencji Rady Europy o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, w czym nie przeszkadza sprzeciw i wątpliwości niektórych ministrów. Dokument podzieli także posłów, minister Agnieszka Kozłowska-Rajewicz szykuje się do batalii.
Konwencja wskazuje na płeć „społeczno-kulturową”, czyli „społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn” i nakazuje „wykorzenianie” stereotypów płciowych. A także „zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na (…) stereotypowym modelu roli kobiet i mężczyzn”.
W tych działaniach państwo miałoby sięgać po „kampanie i programy realizowane na wszystkich szczeblach na rzecz podnoszenia świadomości” (art. 13), zmiany w programie edukacyjny, a także po „zachęty” dla mediów do włączenia się w walkę z przemocą wobec kobiet i „płcią społeczno-kulturową” oczywiście.
Ratyfikacji konwencji sprzeciwiali się minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz oraz ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Podobne jest stanowisko Marka Biernackiego, kierującego resortem sprawiedliwości od 6 maja 2013 roku. W tej sytuacji, by załagodzić wewnętrzny konflikt, rząd chciałby złożyć oświadczenie, według którego „Rzeczpospolita Polska będzie stosować konwencję w zgodzie z zasadami i przepisami Konstytucji”. Sednem dyskusji pozostaje jednak, czy to oświadczenie będzie podtrzymane w trakcie ratyfikacji. Takie rozwiązanie popierają ministrowie pracy i sprawiedliwości, atakowani przez „ministrę” ds. równości Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz.
Jeśli mamy wątpliwości, czy konwencja międzynarodowa jest zgodna z naszą konstytucją, nie powinniśmy jej podpisywać. Z posiadanych przez rząd opinii wynika, że takich wątpliwości nie ma. Oświadczenia konstytucyjnego nie powinniśmy więc składać, bo rodzi to tylko zamieszanie – kontruje minister Kozłowska-Rajewicz.
Więcej na portalu Polonia Christiana.