Brak 6 mln pracowników w Niemczech do 2025 r. i zgoda na dalszą emigracja młodzieży i zakładanie rodzin za granicą gwarancją likwidacji Polski już w niedługim czasie.
Cezary Mech
Zwracając się 3 grudnia zeszłego roku do uczestników zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady «Iustitia et Pax» papież Benedykt XVI nawiązał do nauki społecznej Kościoła i potwierdził prawdę o człowieku jako „istoty z natury transcendentnej”. Jednocześnie nawiązując do źródeł obecnego kryzysu i konieczności reformy międzynarodowego systemu monetarnego i „pozbawionego reguł kapitalizmu finansowego, który dominuje nad polityką i dekonstruuje gospodarkę realną”.
Według niego należy zastąpić ideę „nadzwyczajnej władzy skoncentrowanej w rękach niewielu[!-cm], która miałaby zdominować wszystkie narody, wykorzystując najsłabszych”, koncepcją władzy pojmowanej przede wszystkim jako „siła moralna, możliwość działania zgodnie z rozumem, a zatem władza oparta na uczestnictwie, ograniczona przez zasięg kompetencji i przez prawo”. Potrzebne jest powstanie „władzy” na wzór tej zdefiniowanej w Pacem in terris Jana XXIII, która będzie w stanie zbudować światową wspólnotę „na bazie miłości do wspólnego dobra rodziny ludzkiej”.
Tegoroczny „festiwal” legislacyjny w Europie oparty o krytykowane przez papieża ideologie „praw seksualnych”, to dalszy ciąg samozagłady moralnej naszego kontynentu w ramach którego biblijne zwyczaje panujące w Sodomie i Gomorze przedstawia się jako wartości europejskie. Przy takim zaprzeczeniu rozumu i moralności nie należy się dziwić wynikom projekcji dotyczących gospodarczego upadku naszego kontynentu. I tak McKinsey Global Institute przewiduje, że podczas aktualnego dziesięciolecia (2012-17) nastąpi gospodarcze wygaśnięcie wzrostu UE której udział w światowym przyroście PKB wyniesie zaledwie 5,7%, a w pierwszej dziesiątce liderów wzrostu po raz pierwszy i nie ostatni zabraknie jakiegokolwiek jej przedstawiciela. Udział gospodarek rozwiniętych wyniesie zaledwie 26% przyrostu światowego, przy czym aż połowa z niego będzie zasługą USA – 13,9%. Podczas gdy Chiny będą generowały 33,6%, a Indie 9,4%. Inne kluczowe kraje to Brazylia – 2,6%, Meksyk – 1,6%, Korea – 1,8%, Turcja – 1,3%, starzejąca się Japonia – 1,4%, oraz Rosja – 2,5%. Konsekwencje powyższej zapaści widać wyraźnie w projekcjach OECD. W efekcie nadchodzących zmian gospodarki Chin i Indii wyjdą na prowadzenie w wielkości PKB i w sumie będą wytwarzały więcej niż wszystkie kraje OECD, a największym przegranym będzie starzejąca się Japonia. Mimo tego iż te dwa kraje jeszcze w 2010 r. produkowały zaledwie połowę tego co wszystkie kraje G7 (i 1/3 tego co całe OECD), to już w roku 2025 je wyprzedzą, a w 2060 r. będą wytwarzać o 50% więcej od gospodarek G7. O ile w 2011 r. Chiny wytwarzały 17% PKB krajów OECD i 8 krajów G20 którzy do tej organizacji nie należą, a więc tyle samo co eurostrefa, podczas gdy USA 23%, a Japonia 7%, to w 2060 r. udział Chin skoczy do 28%, podczas gdy udział eurostrefy spadnie do 9%, Japonii 3%, a USA do 16%. Jeszcze szybciej będzie rosło znaczenie młodych i prężnych Indii, których udział w tym towarzystwie wzrośnie z 7% obecnie do 11% w 2030 r. i 18%, a więc więcej niż USA w roku 2060. Przy czym zakłada się że o ile Chiny wyprzedzą eurostrefę w ciągu roku, a USA w ciągu kilku najbliższych, to Indie w tym czasie wyprzedzą Japonię, eurostrefę za ok. 20 lat i pod koniec badanego okresu zostaną drugą światową gospodarką za Chinami.
Powyższa analiza zakłada stały wzrost produktywności w najbogatszym kraju jakim jest USA, oraz trwaniu procesów konwergencji w krajach wschodzących, co wcale nie jest założeniem pewnym (polecam wpis z 22 października zeszłego roku „Fatalne skutki „poprawności politycznej””. W efekcie tych założeń wzrost w krajach OECD ma wynosić przeciętnie 1,7% i ok. 3% w pozostałych krajach, co jest wielkością niewysoką w porównaniu z tegorocznymi, niskimi szacunkami 7,8%-owego wzrostu dla Chin i 5%-owego dla Indii – najniższego dla tego kraju w ostatnim dziesięcioleciu. Zgodnie z założeniami dochód narodowy na mieszkańca w krajach najbogatszych się podwoi, podczas gdy biedniejszych wzrośnie czterokrotnie. Przy czym na wskutek zakładanego wzrostu produktywności i intensywności kapitału w Chinach i Indiach w tym okresie nastąpi siedmiokrotny wzrost PKB na głowę mieszkańca licząc ją w sile nabywczej 2005 r.
Na skutek masowej emigracji młodzieży, jak i tragicznej dzietności Polek w latach 2030-2060 najwolniej na świecie spośród badanych krajów będzie się rozwijała, a właściwie będzie się likwidowała Polska. Wzrost w tym czasie będzie na poziomie zaledwie 1%-ta, przy statystyce opartej na cenach 2005 r., podczas gdy nawet znacznie bogatsze kraje OECD będą się rozwijały w tempie o 70-80% szybszym (1,7-1,8%). Przyczyną ma być zapaść demograficzna Polski która ma zredukować nam wzrost gospodarczy w całym okresie 2011-2060 o 0,6 pkt. procentowego rocznie…
Artykuł w całości jest dostępny na stronie wgospodarce.pl