Bojkot społeczny

Toboła-PertkiewiczWinnymi wysokich cen paliw nie są koncerny paliwowe, lecz wyłącznie władze państwowe, które doją portfele kierowców. Złodziejem jest państwo, które z każdego litra benzyny i ropy zgarnia z podatników blisko 60 proc.

Paweł Toboła-Pertkiewicz

Od jakiegoś czasu zasypywany jestem na skrzynkę mailową „akcją” nawołującą do bojkotu stacji benzynowych wybranych koncernów. Najczęściej wymieniane są BP i Statoil, od jakiegoś czasu również państwowy ORLEN.

Apel jest skądinąd słuszny, ale cel ataku, czyli bojkot stacji koncernów paliwowych, jest zupełnie nietrafiony. Bo to nie koncerny są winne wysokim cenom paliw. Kto jest naprawdę winien, że na tankowanie wydajemy więcej, a paliwa mamy w baku mniej?

Przedstawmy podstawowe fakty: baryłka ropy to 42 galony amerykańskie, czyli po przeliczeniu na „nasze” niemal 160 litrów benzyny. Baryłka ropy kosztowała dziś, tj. 7 listopada już średnio 110 USD (aczkolwiek jest to przypadek niemal skrajny, bo od niemal trzech lat cena na rynkach jest niższa, co można zobaczyć choćby tu: http://www.money.pl/gielda/surowce/dane,ropa.html), ale nawet biorąc pod uwagę dzisiejszy, dość wysoki kurs, po przeliczeniu tej ceny na polskie złote czyli po średnim kursie dolara z tego roku, daje to kwotę 390 złotych (dla ułatwienia 1 USD = 3,00 zł, a przecież dolar większą część tego roku był poniżej 3,00 zł). Gdy podzielimy tę kwotę przez 160 litrów, wychodzi nam 2,43 złotego za litr. Do tego dochodzą koszty transportu, marża producenta i zyski tej zachłannej stacji benzynowej – nawet jeśli to wszystko wynosi 30 proc. daje to sumę 70 groszy. Czyli na dystrybutorze podczas tankowania powinna nam wyskoczyć cena ok. 3,20 zł za litr.

Z kolei gdyby cena ropy osiągnęła 200 USD za baryłkę, jej cena w przeliczeniu na złotówki, oscylowałaby w granicach 3,75 zł za litr. Tymczasem, na stacji litr najpopularniejszej benzyny bezołowiowej 95 wynosi niemal 5,50 zł, a niebawem sięgnie 6,00 zł, a dolar skoczył zaledwie 5% do góry, a ceny ropy utrzymują się niewiele powyżej 100 USD za baryłkę.

Dlaczego zatem płacimy tak drogi na stacjach? Winą za wysokie ceny paliw nie są koncerny paliwowe, lecz wyłącznie WŁADZE PAŃSTWOWE, które doją portfele kierowców w ten sposób.

ceny paliw

ceny paliw w USA i Polsce

Jeśli zatem chcemy skupić energię protestu konsumenckiego to powinniśmy ją skierować nie na Bogu ducha winnych właścicieli stacji benzynowych tylko do rządu RP, premiera Donalda Tuska i min. finansów Jacka Vincenta Rostowskiego w pierwszej kolejności. Tak się jednak składa, że kilka tygodni temu Polacy masowo (aczkolwiek w mniejszości, bo raptem 40 proc. z 50 proc., które pofatygowały się do urn) dali mandat na drenowanie kieszeń kierowców przez kolejne 4 lata.

 

Tekst jest fragmentem artykułu. Całość dostępna na stronie Fundacji PAFERE: Pafere.org