Śmierć mózgu i śmierć to nie to samo

Śmierć mózgu i śmierć to nie to samo

śmierć mózguWspółczesna medycyna zajmuje się nie tylko ratowaniem ludzkiego życia, ale także jego odbieraniem. Aborcja i eutanazja to najbardziej znane przykłady. Mniej znany jest problem przeszczepów, które jak twierdzą odważni naukowcy są niekiedy pobierane od osób żywych.

Współcześnie za śmierć uznawana jes tzw. śmierć mózgowa, pomimo, że istnieją przypadki obalające to przekonanie. Jeden z takich przypadków zdarzył się w lipcu br. w szpitalu św. Józefa w Nowym Jorku. Kobieta, u której rzekomo zdiagnozowano śmierć mózgową nagle obudziła się. Jej organy miały wkrótce zostać usunięte w celu dokonania przeszczepu. 41-letnia pani Burns trafiła do szpitala już w 2009 r. z powodu przedawkowania leków. Lekarze orzekli nieodwracalne uszkodzenie mózgu. Jak jednak pokazał raport stanowego Ministerstwa Zdrowia, medycy zlekceważyli twierdzenia pielęgniarki twierdzącej, że pani Burns żyła, a jej stan się poprawiał. Personel medyczny nie podjął także odpowiednich kroków, mających na celu powstrzymanie wchłonięcia leków przez układ trawienny pacjentki. Kobieta, która jak się później okazało była w stanie śpiączki, dawała znaki życia i jak zauważyła pielęgniarka oddychała niezależnie od respiratora, a także poruszała ustami i językiem. Pielęgniarka dała pacjentce zastrzyk uspokajający, o którym jednak nie wspominają lekarskie raporty. Według Ministerstwa Zdrowia, Burns „nie cierpiała na (…) nieodwracalne uszkodzenie mózgu”. Jak podał portal lifesitenews.com, stanowe Ministerstwo Zdrowia ukarało szpital św. Józefa grzywną w wysokości 6000 dolarów. Dyrekcji nakazano także podjęcie działań naprawczych, między innymi zatrudnienie neurologa, który miałby nauczyć personel szpitalny prawidłowego diagnozowania śmierci mózgu.

Podobny przypadek, w którym potencjalny dawca organów obudził się w ostatniej chwili miał miejsce w 2008 r. Medycy mieli za chwilę wycinać organy 21 letniemu Amerykaninowi Zackowi Dunlapowi, jednak jego dwie siostry, z zawodu pielęgniarki, postanowiły sprawdzić czy na pewno nie żyje. Zrobiły to w sposób tyleż drastyczny co skuteczny. Użyły do tego celu noża, m.in. tnąc jego stopy. Silne reakcje Zack’a dowiodły, że był on świadomy, gdy… lekarze rozmawiali o pobraniu od niego organów.

Do 1968 r. obowiązywała definicja śmierci jako trwałego ustania oddychania i krążenia. Środowisko medyczne zdecydowało się jednak na jej zmianę pod wpływem tzw. raportu Harvardzkiego z 1968 r. Jego autorzy postanowili sobie za cel przedefiniowanie pojęcia śmierci, tak aby obejmowało ludzi znajdujących się w stanie trwałej śpiączki. Jak mówił dr n. med. o. Jacek Norkowski OP w rozmowie z portalem Polonia Christiana, celem wprowadzenia nowej definicji było oczyszczenie od zarzutów lekarza z Republiki Południowej Afryki, który dokonał przeszczepu od żywej pacjentki. Niektórzy twierdzą, że motywy tej przemiany miały charakter rasistowski, gdyż niedobrowolna dawczyni była Murzynką, a w RPA panował wówczas apartheid.

Inny przypadek miał miejsce we wcześniejszych latach. W 1977 r. Ruth Olivier, psychiatra z Vancouver został uznany za klinicznie zmarłego z powodu wewnętrznego krwawienia mózgu. Jednak przeżył i określał się po latach jako „żywy dowód na to, że ludzie mogą przetrwać śmierć mózgu”.

Nie zawsze więc śmierć zdiagnozowana przez lekarzy jest śmiercią w rzeczywistości, a organy do transplantacji bywają pobierane od osób żywych bez ich zgody! – Tzw. zwłoki z bijącym sercem, które są używane jako dawcy, są tak naprawdę żywymi pacjentami – powiedział dr John Yun, onkolog zajmujący się także problematyką śmierci mózgu. Podobną opinię wyraził w ostatnich dniach Polak, prof. Jan Talar.

 

Źródło: PCh24.pl